Dwucyfrowe wzrosty
Jak wynika z cyklicznego raportu „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, w sierpniu br. w sklepach było drożej średnio o 23,7% niż w analogicznym okresie ub.r. Dla porównania, w lipcu podwyżki rdr. wyniosły 18,6%. Ostatnio każda z 12 analizowanych kategorii odnotowała dwucyfrowy wzrost. Analiza objęła 52 najczęściej wybierane przez konsumentów produkty codziennego użytku. Łącznie przeanalizowano ponad 40,4 tys. cen detalicznych z przeszło 40,6 tys. sklepów należących do 63 sieci handlowych.
– Główną przyczyną dwucyfrowego wzrostu cen produktów we wszystkich kategoriach było podwyższenie kosztów produkcji. Przy znaczącym, szybkim oraz utrzymującym się skoku cen nośników produkcji konsumenci muszą, niestety, przyzwyczaić się do nagłych i niespodziewanych zmian cen dóbr konsumpcyjnych. Taki stan rzeczy potrwa do czasu ustabilizowania się sytuacji na szeroko rozumianym rynku energii. Z uwagi na bardzo niestabilną całą gospodarkę światową oraz sytuację geopolityczną, bardzo trudno jest przewidzieć, kiedy może to nastąpić. Obecnie nie ma żadnych pozytywnych informacji na ten temat – mówi Hubert Gąsiński, ekspert i wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Proces inflacyjny postępuje, co podkreśla dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u. Jak zaznacza ekspert, ma miejsce wysyp pieniędzy na rynek, wzrost cen surowców energetycznych i samej energii. Rosną też koszty osobowe firm. Do tego słaba waluta skutkuje ograniczeniem możliwości importowych i finansowania z zewnątrz. O wojnie i czynnikach klimatycznych nawet nie ma co wspominać. Ponadto Polska de facto rezygnuje z pieniędzy europejskich i pogarsza swoją pozycję na głównych rynkach eksportowych, czyli w Niemczech i we Francji.
– Byłoby pożądane, aby rząd przestawił się z osłonowego dosypywania pieniędzy do gospodarki. W ten sposób dolewa tylko benzyny do inflacyjnego ognia. A mógłby skupić się na wykorzystaniu tych środków na zabezpieczanie podaży strategicznych produktów. To zarówno lepiej zrównoważyłoby rynek, jak i przyczyniłoby się do ograniczenia cen – komentuje dr Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Co tworzy drożyznę?
Z raportu wynika, że sierpniu najmocniej podrożały rdr. produkty tłuszczowe – o 58,9%. W tej kategorii widzimy, że ceny oleju poszły w górę o 73,2%, margaryny – o 58,4%, a masła – o 45,2%. Zdaniem Marcina Luzińskiego, ekonomisty Santander Bank Polska, to skutek wojny za naszą wschodnią granicą. Rosja i Ukraina to duzi producenci tłuszczów roślinnych. Niższe dostawy z tych państw przekładają się na wzrost cen, co z kolei wpływa także na ceny substytutów, np. masła i innych tłuszczów. Według eksperta, problemy na tym rynku mogą jeszcze potrwać.
– Pogoda szkodzi krajowej produkcji tłuszczów roślinnych. W przypadku produktów pochodzenia zwierzęcego kładzie się cieniem wzrost kosztów pasz, energii, paliw, pracy i kredytów. Jest to trend widoczny co najmniej od roku, który ostatnio przyspiesza. Dla konsumentów to zła wiadomość. Nie będzie taniej i to przez długi czas, bo przyczyny wzrostu cen nie ustają – tłumaczy dr Faliński.
Na drugim miejscu zestawienia przedstawiającego największe podwyżki rdr. znajdują się produkty sypkie – 42,1%. Do takiego skoku przyczynił się głównie cukier – 92,2%. Ponadto mocno wzrosły ceny mąki – o 37,9%, makaronu – 36,8%, a także ryżu – o 29,9%. Dr Mariusz Dziwulski, ekspert ds. analiz sektora rolno-spożywczego w PKO BP, informuje, że ceny cukru na rynkach światowych spadły w sierpniu do najniższego poziomu od lipca 2021 roku.
– Wzrost cen produktów sypkich był spowodowany głównie zwiększonym popytem konsumentów, gromadzących zapasy na zimę. Dodatkowo wznieciła go panika wśród Polaków. Producenci i sprzedawcy wykorzystali ją, podnosząc ceny. Dalszy wzrost w tej kategorii nie będzie już tak spektakularny z uwagi na wychłodzenie emocji konsumentów – stwierdza dr Hubert Gąsiński.
Trzecia pozycja w rankingu podwyżek rdr. należy do tzw. innych produktów – 30%. Karmy dla psów poszły w górę o 48,2%, a dla kotów – o 34,9%. Natomiast pieluchy dla niemowląt zdrożały o 6,8%.
– Karmy dla zwierząt produkowane są głównie z artykułów tłuszczowych i pochodzenia zwierzęcego, które przecież w ostatnim czasie najbardziej podrożały. Dodatkowo wytwórstwo takich artykułów pochłania znaczną ilość energii, która w tym momencie najbardziej drożeje – dodaje dr Tomasz Kopyściański.
Najmniejsze skoki
W związku z rosnącymi kosztami produkcji, w pierwszej piątce najbardziej drożejących rdr. produktów nie mogło też zabraknąć mięsa – 25,8%. W tej kategorii ceny wołowiny poszły w górę o 28,2%, drobiu – o 25,7%, a wieprzowiny – o 23,5%. Natomiast na piątym miejscu w rankingu drożyzny jest nabiał – 25,7%. W tej grupie towarów szczególnie zdrożały takie produkty, jak ser żółty i mleko – odpowiednio o 39% i 28,9%
– Nabiał drożeje z powodu ograniczeń w dostępności pasz oraz rosnących kosztów produkcji i przetwórstwa. W sierpniu w całej Unii Europejskiej ceny mleka i nabiału poszły w górę. Mimo tego wciąż utrzymuje się wysoki popyt na produkty mleczne, który również prowadzi do podwyżek. A jednak, dzięki lepszym niż oczekiwano zbiorom, jest szansa na poprawę sytuacji w kolejnych miesiącach – podkreśla dr Tomasz Kopyściański.
Natomiast najmniej zdrożały owoce – 13,2%, używki – 13,9%, a także warzywa – 15,2%. Jak przewiduje Julita Pryzmont z Hiper-Com Poland, mniejsza dynamika wzrostu cen warzyw i owoców względem innych produktów prawdopodobnie nie utrzyma się długo. Ogromny skok kosztów gazu zachwiał obecnie produkcją nawozów azotowych, a co za tym idzie również produktu ubocznego – dwutlenku węgla, który jest wykorzystywany przy produkcji np. piwa. Ekspertka spodziewa się więc, iż już niedługo zaobserwujemy tego skutki w postaci szybko wzrastających w następnym sezonie cen owoców i warzyw oraz używek produkowanych chociażby z ziemniaków.
– Ceny owoców i warzyw w Polsce zależą głównie od krajowej podaży. Wstępne dane wskazują, że tegoroczne zbiory tych płodów prezentują się całkiem dobrze, co wpływa na wolniejszy wzrost cen w tych kategoriach. Co do używek, to myślę, że gospodarstwa domowe mogą zmniejszać swój popyt na dobra, które nie są kluczowe. I to ma wpływ na niższy wzrost cen takich produktów – podsumowuje ekonomista z Santander Bank Polska.