Postępowanie zostało wszczęte w 2005 roku na wniosek, który pochodził od większości właścicieli gospodarstw i właścicieli gruntów.
Wniosek trafił oczywiście do starostwa. Wniosek był weryfikowany w takim sensie, ponieważ podstawą do przeprowadzenia scalenia jest ewidencja gruntów, czy na wnioskach podpisały się w stosownej liczbie osoby wykazane w ewidencji gruntów jako właściciele lub posiadacze gruntów - wyjaśnia Robert Pluta.
Starosta mielecki Kazimierz Gacek stwierdza, że urząd postępował w zgodzie z wszelkimi procedurami i wszystkie formalności zostały dopełnione.
Szanowni Państwo, myślę, że ze strony powiatu zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić. Znaleźliśmy się w dość nieprzyjemnej sytuacji, nie z naszej winy. Z powodu tego, że podrobiono podpisy. Boleję nad tym, że taka sytuacja zaistniała, ale nikt z nas nie miał na to wpływu - mówi Kazimierz Gacek.
Starosta mielecki oświadcza, że urząd nie uchyla się od zadośćuczynienia mieszkańcom jednak tylko w przypadku kiedy będzie ono rzeczywistym ekwiwalentem faktycznej szkody zainteresowanych.
Rozmawiam z prawnikami Starostwa Powiatu. Mówią proszę Państwa, no w tym momencie to tylko osoby zainteresowane, które czują się pokrzywdzone mogą wystąpić do sądu, ustalić sobie określoną taktykę, sposób działania i po prostu domagać się określonych odszkodowań - dodaje Kazimierz Gacek.
Mimo postępowania sądowego trwającego od 17 lat sprawa wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Mieszkańcy w dalszym ciągu czują się poszkodowani zaistniałą sytuacją i oczekują zadośćuczynienia.