Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama
Reklama

Uwaga! TVN: Rodzina K. aresztowana. Sąsiad: Po trzech latach mogę wreszcie spokojnie wyjść z domu

Po tym jak tydzień temu pojawiły się groźby użycia broni, policja zatrzymała trzyosobową Rodzinę K. z Podkarpacia. Ich sąsiedzi w końcu mogą cieszyć spokojem. Czy ta najgłośniejsza sprawa dotycząca sąsiedzkiego stalkingu w Polsce znalazła wreszcie swój finał?

Bożena Wołowicz, a potem Antoni Wałęga od 10 lat przeżywają gehennę ze względu na swoich najbliższych sąsiadów. Pani Bożena musiała sprzedać dom i w tajemnicy znaleźć nowe miejsce do życia. Choć cała trzyosobowa rodzina K. została skazana na więzienie za stalking, to niedawno Sąd Najwyższy uchylił wyrok i wrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. To oznacza, że po wielu latach batalii sądowych cały proces rusza od nowa.

Z bronią w ręku

Ostatnie trzy lata życia pana Antoniego to pasmo ataków, wyzwisk i różnych form upokarzania. Kilka dni temu emeryt zarejestrował swoją kamerą jak matka i córka mu grożą.

- To jest grupa terrorystyczna. Siedzą, planują i tylko tym się zajmują. Mają stworzony swój mały świat i człowiek jest dla nich nikim – mówi Antoni Wałęga. I dodaje: - Od trzech lat grożą, że mnie odpalą. Jak mam się ich nie bać?

Groźby rodziny K. słyszała również pani Patrycja, która mieszka dwa domy dalej. Kobieta z obawy o swoje życie, a także by chronić dzieci, schowała się do środka. Do kobiety musiała przyjechać karetka.

- Te kobiety stały z bronią. Słyszałam huk, jakby wystrzały. Bardzo się przestraszyłam, bo dzieci biegały pod domem. Wszystko działo się bardzo szybko. Myślałam, że strzały padają w moją stronę. Bałam się o dzieci, bałam się, że te ich groźby zaczynają się spełniać – mówi sąsiadka. I dodaje: - Bardzo się boimy, że finał może być tragiczny dla nas. Tego obawiam się najbardziej. Odkąd wrócili z kasacją wyroku, ich zachowanie się nasila. Teraz przeszli już samych siebie.

Interwencja policji

W poczuciu strachu, że kobiety pociągną za spust, mieszkańcy zawiadomili policję. Ci usiłowali zabezpieczyć broń, ale rodzina K. odmówiła wpuszczenia ich na swój teren. Posypały się wyzwiska, próbowano zastraszyć też funkcjonariuszy.

- Myślałem wtedy, że albo to nagram, albo strzeli we mnie. Jednak nagrałem. Ich groźby trwają już trzeci rok, ale dziś wyciągnęli w końcu broń – opowiada pan Antoni.

Po wielu godzinach, policji udało się w końcu obezwładnić rodzinę K. Cała trójka została skuta kajdankami i zatrzymana. Funkcjonariusze przeszukali ich dom, gdzie odnaleźli dwie sztuki broni pneumatycznej, a także sprzęt, którym niepokojono okolicznych mieszkańców.

Dlaczego zakupiono broń i celowano prosto w pana Antoniego? Kamery monitoringu zarejestrowały, jak kilka dni wcześniej dwie zamaskowane osoby obrzuciły petardami posesję rodziny K. Ci podejrzewają, że wśród sprawców jest właśnie pan Antoni.

- Ludzie chcą zrobić samosąd, bo w Polsce sądy nie działają. Oni mają kogoś wysoko postanowionego, kto ich broni. Bo to nie do pomyślenia, że to trwa od 10 lat i nic – podkreśla pan Antoni.

„Po trzech latach mogę normalnie wyjść”

Poprzednia właścicielka domu - pani Bożena - również była nękana przez sąsiadów. Przez niemal 10 lat ją filmowano, śledzono samochodem, obrzucano petardami, a także grożono śmiercią.

W końcu prawomocnym wyrokiem cała trójka została skazana za stalking, ale nikt nie poszedł do więzienia. Sąd Najwyższy uchylił im wyrok, twierdząc, że podczas rozprawy doszło do błędów proceduralnych. Proces rusza więc od początku.

Przez przynajmniej najbliższe trzy miesiące sąsiedzi aresztowanej rodziny wreszcie będą mieć spokój. Najwyższy możliwy wymiar kary za takie zarzuty, jakie postawili prokuratorzy, to aż 8 lat więzienia. Równolegle, przed innym sądem, toczyć się będzie jeszcze ponowny proces, w którym ci sami ludzie są oskarżeni o takie samo przestępstwo względem swojej poprzedniej sąsiadki.

- Po trzech latach ciężkiej katorgi mogę sobie spokojnie wyjść z domu. Czy rano, czy wieczorem pochodzić, zająć się kwiatami w ogrodzie. Zacząłem oddychać normalnie, tak jak sobie wyobrażałem emeryturę. Trauma związana z tym wszystkim pozostanie ze mną na zawszę, ale wierzę, że może powoli się to wszystko ułoży – kończy pan Antoni.

Nasze reportaże można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

Uwaga! TVN


Podziel się
Oceń

Reklama

Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na FACEBOOKU!

Reklama
Wernisaż wystawa „Rembrandt Van Rijn – akwaforty” Wernisaż wystawa „Rembrandt Van Rijn – akwaforty” Wernisaż wystawa „Rembrandt Van Rijn – akwaforty” - 25 kwietnia, godz. 18, Galeria ESCEK. Organizator – Dom Kultury SCK.Mecenasem wystawy jest Gminny Ośrodek Kultury w Luzinie. * * *Nie trzeba być znawcą sztuki, żeby skojarzyć to nazwisko – Rembrandt. Ale o tym, że oprócz „Straży nocnej”, czy „Lekcji anatomii doktora Tulpa” i blisko 300 innych obrazów olejnych, ten wielki malarz holenderskiego „złotego wieku” był także rysownikiem i autorem grafik - wie niewielu. A zostawił po sobie tyle samo prac graficznych, co obrazów. Mielecka publiczność będzie miała okazję zapoznać się ze sporą kolekcją akwafort jego autorstwa. Prace, które zobaczymy na wystawie, nie zostały odbite w czasach Rembrandta, lecz 200 lat później, a zawdzięczamy je genialnemu rytownikowi francuskiemu, Armandowi Durandowi. To on podjął wyzwanie uratowania przed zniszczeniem grafik Mistrza, którym groziło zniszczenie z powodu kwasu, który zawierał papier, na którym tworzył Rembrandt. Rolą Armanda Duranda było zakonserwowanie istniejących płyt miedzianych oraz odtworzenie, na podstawie oryginalnych odbitek, tych płyt, które przepadły. Był rok 1864, a zlecenie pochodziło od rządu francuskiego, w którym pośredniczył dyrektor francuskiej Biblioteki Narodowej przy Luwrze. Każda płytkę odtwarzano przez naświetlanie odbitki „z epoki" lampą łukową. Odwzorowane na metalu wgłębienia zgadzały się z oryginalnymi co do jednej tysięcznej milimetra. Wszystko to daleko przed epoką komputerową! Do odtwarzania i odrestaurowania płyt używano materiałów najwyższej jakości, m.in. srebra, amalgamatu, stali, rtęci i miedzi. Do druku grafik użyto kolejnego nowoczesnego „wynalazku” – odpornego na działanie czasu papieru czerpanego. Metoda zastosowana przy odtwarzaniu płyt była tak precyzyjna, że po zakończeniu prac nad grafikami Rembrandta państwo francuskie zakazało jej używania w obawie przed wykorzystaniem jej do produkcji fałszywych pieniędzy. Dzięki niej jednak grafiki Rembrandta ocalono. Dla wielu wystawa ta będzie sporym zaskoczeniem. W odróżnieniu od sporych gabarytowo obrazów olejnych, grafiki Rembrandta są małe, niewiele większe niż etykieta na pudełku zapałek. Dlaczego? Teorie na ten temat są różne. Według niektórych oszczędzał na materiałach, bo przez całe życie miał kłopoty finansowe. Inni domyślali się, że traktował je jako szkice do przyszłych, już wielkoformatowych prac malarskich. Dlaczego jednak „rył” w miedzi, zamiast po prostu rysować bezpośrednio na papierze? Grafiki tworzył w latach 1628-1665. Główne tematy to portrety matki, studia postaci wieśniaków, przedstawicieli różnych warstw społecznych (również żebraków), sceny z Nowego Testamentu, holenderskie pejzaże, sceny rodzajowe oraz portrety. Wystawa będzie prezentowana w Galerii ESCEK do 8 czerwca. Data rozpoczęcia wydarzenia: 25.04.2025 18:00
Reklama
Reklama
pochmurnie

Temperatura: 23°C Miasto: Mielec

Ciśnienie: 1008 hPa
Wiatr: 23 km/h

Reklama
Reklamadotacje unijne dla firm MŚP
Reklama
NAPISZ DO NAS

WIADOMOŚĆ Z MIELEC.TV

Reklama
test